„Każda kobieta ma coś w sobie z Maty Hari”

Ludzie tzw. sukcesu u jego podstaw mają pustkę, brak autoakceptacji. Następuje chorobliwa potrzeba odniesienia sukcesu. Często kosztem najbliższych, ale przede wszystkim kosztem samego siebie. Często podstawą jest niska samoocena. Szukamy wzorców w telewizji, szkole, pracy. Staramy się zmienić, upodobnić. Nierzadko zaabsorbowani naśladownictwem, podglądaniem nie dostrzegamy, że inni starają się upodobnić do nas. Bo to my im imponujemy. Znamy ludzi, którzy udowadniają swoją wartość skacząc z łóżka do łóżka. Jednak są tacy, co nie chcą, myślą czyli nie jest tak źle. Dla nas przykładem takiej powichrowanej osobowości jest właśnie Mata Hari.
Człowiek kobieta o zmultiplikowanej osobowości. Gracz. Udawacz. Nielojalny wobec swoich partnerów. Człowiek już nie tylko w masce, ale i w całym kostiumie. Czymże jest makijaż jak nie próbą „poprawienia” swojego wizerunku. Nie robią tego tylko kobiety. Coraz częściej i panowie. A potem następuje poszukiwanie wzorców ubioru. Co jest trendy, cool, na topie. Potem staramy się znaleźć idola. Jednego lub wielu. Być jak najbliżej nich. Słuchać ich. Naśladować, naśladować, naśladować… i Mata Hari gotowa. Teraz na miasto. Po podziw. Po akceptację. Po uznanie. I tak zaczynamy snuć się przez życie ubrani w cudze piórka, zdarte z wielu osób wyglądamy jak jakiś kolaż. To na pewno nie jesteśmy my. To tylko nasz „image”. Będziemy pomagać zrywać te piórka. Czasami metodą depilacji jak zbyt wrosły.

Valentina Cattani
Redaktor Wydania